Przyznam, że gdyby to tylko ode mnie zależało (i gdyby były na to odpowiednie środki), to w internecie całkowicie nieodpłatnie byłyby dostępne - z pełną możliwością kopiowania i wykorzystywania do wszelkich możliwych celów - nie tylko wszystkie materiały przechowywane w archiwach, ale też wszystkie publikacje historyczne, od prac magisterskich aż po księgi pamiątkowe ku czci profesorów. Co więcej, nadałbym całości kształt zindeksowanego i zintegrowanego zbioru, pozwalającego swobodnie przeglądać i porównywać źródła, literaturę, ikonografię etc., wg zadanych kryteriów, co jeszcze więcej, można się przecież pokusić o stworzenie internetowego podręcznika historii - na zasadzie ogromnego dzieła zbiorowego, podobnego nieco do wikipedii. Może dzięki temu historia jako nauka przestałaby być chałupnictwem, skupiającym się bardziej na ochronie owoców własnych dokonań, niż na dążeniu do poznania i upowszechnienia prawdy o przeszłości.
Póki co jednak mamy to co mamy. O ile pamiętam pomysł na odpłatność za część działań archiwów nie jest pierwotny, tj. pojawił się w ustawie archiwalnej dopiero przy którejś nowelizacji. Moim zdaniem jego najgorszym elementem są odpłatne kwerendy - ale kres im kładzie właśnie masowa digitalizacja i publikowanie ewidencji w postaci internetowych baz. Naciąganie użytkowników to chyba sprawa dla prokuratora.