W imieniu organizatorów serdecznie zapraszamy na 16-17 listopada 2016 r. do Lublina na obrady konferencji naukowej - Problemy nauczania ustawicznego po studiach historycznych, archiwistycznych i pokrewnych - konferencja skierowana jest przede wszystkim do archiwistów, dydaktyków historii i badaczy zajmujących się szeroko rozumianymi problemami nauczania po studiach humanistycznych.
No cóż, program nie jest specjalnie zachęcający...
Tym bardziej, że uczelnie nie mają wielkich osiągnięć, jesli chodzi o nauczanie ustawiczne archiwistów, bo tak naprawdę nie wiedzą, co się w archiwach dzieje, nie wiedzą, jakie są potrzeby archiwów, bo skąd mają wiedzieć, przecież nie pytają o to, nie ma żadnych badań na ten temat (jesli się mylę, poprawcie mnie).
A najbardziej zainteresował mnie temat wystąpienia Kamili Biernat z AAN "Czy w archiwach państwowych potrzebni są archiwisci cyfrowi? - Parę słów o nowym "modelu" archiwisty".
Hmmm... AAN jako żywo nie jawi mi się jako kuźnia mysli o archiwistyce cyfrowej (bo skoro ma być mowa o archiwistach cyfrowych, to powinno to jakos być powiązane z archiwistyką cyfrową), ale może jestem w błędzie ;D ;D ;D
Może transmisja online będzie?
Mnie też zainteresował ten (i niestety tylko ten) temat. I od razu pierwszym skojarzeniem są definicje z klasyfikacji zawodów - archiwista, archiwista zakładowy i archiwista dokumentów elektronicznych. I jakkolwiek te definicje uważam za cenne dla archiwistyki - wyjaśniają sporo wątpliwości dotyczących zadań archiwistów - to ten archiwista dokumentów elektronicznych to chyba trochę nieporozumienie. Bo raczej mówimy o dodatkowych kompetencjach dla archiwistów i archiwistów zakładowych. Osobny taki zawód prawie w przyrodzie nie występuje, podobnie jak technik archiwista. I to jest właściwie wszystko co można powiedzieć na ten temat.
Świeżo po studiach już nie jestem, ale warto przejrzeć obecne programy nauczania archiwistyki.
Może się mylę, ale obecne programy nie przygotowują do pracy w archiwach zakładowych czy składnicach akt. Wiele miejsca poświęcało się archiwom państwowym, gdzie rzeczywistość wygląda później zgoła inaczej. Wiele jest w tym temacie do zmian.
Chyba kolejna komisja nie jest dobrym pomysłem, ale gdyby tak archiwiści akademiccy zaczęli interesować się prawdziwą problematyką archiwów państwowych, do tego włączyć osoby z grona archiwów wyodrębnionych, zakładowych, etc. to może udałoby się przemodelować sposób i pewną myśl w nauczaniu nowoczesnej i teraźniejszej archiwistyki, z nastawieniem na przyszłość.
Potrzeby są ogromne, ale jakoś nikt nic nie proponuje.
Cytat: Michał Serdyński w Październik 24, 2016,
Może się mylę, ale obecne programy nie przygotowują do pracy w archiwach zakładowych czy składnicach akt. Wiele miejsca poświęcało się archiwom państwowym, gdzie rzeczywistość wygląda później zgoła inaczej. Wiele jest w tym temacie do zmian.
Pełna zgoda. Mam doświadczenie z praktykantami, którzy trafiają do naszego Archiwum i wiem, że jest z tym problem. Myślę też, że uczelnie muszą nareszcie zauważyć, że zawód archiwisty staje się zawodem interdyscyplinarnym. Konieczna jest zmiana w profilu kształcenia. Większy nacisk powinien zostać położony m.in. na zagadnienia informatyczne. Jesteśmy spóźnieni przynajmniej o 10, 15 lat, absolwenci o rozbudowanym profilu kształcenia już dawno powinny byli opuścić mury swoich Alma Mater. Nie może być tak, że tylko dzięki osobistym zainteresowaniom archiwistów dyscyplina pchana jest do przodu.
A może po prostu trzeba zupełnie zmienić podejście do kształcenia kadr dla archiwów?
Czy tego rodzaju kierunki studiów, mając w nazwie zarządzanie dokumentacją, nie powinny być nauczane na kierunkach związanych z zarządzaniem?
A jeśli archiwa są urzędami, to czy nie powinno nauczać się archiwistyki na administracji?
Jeśli mowa o zmianie podejścia do kształcenia archiwistów, to moim zdaniem należy zacząć od oddzielenia wiedzy historyka związanej z umiejętnością korzystania z zasobów archiwów, od całej reszty czegoś co nazywamy archiwistyką. Mam jednak wrażenie że przenoszenie kompetencji archiwisty do dziedziny zarządzania i administracji nie mieści się ani w tak rozumianych kompetencjach historyka, ani w oddzielonych w ten sposób zadaniach archiwisty, który ma (i moim zdaniem powinien mieć) jako bazę, umiejętności historyka.
Duża część archiwistów zakładowych jednocześnie pełni w swoich instytucjach funkcję koordynatora czynności kancelaryjnych. I to wskazuje - moim zdaniem - na rozwiązanie problemu. A na pewno czym innym innym jest kształcenie archiwistów sensu stricto (mających pracować np. w ap).
Problem jest chyba bardziej szeroki i nie dotyczy tylko archiwistów. W programach kierunków, które kształcą przyszłych urzędników, próżno szukać zagadnień związanych z zarządzaniem dokumentacją. Problematyka tego typu nie jest obecna w naukach administracyjnych. Nie wiem, czy znajdzie się w Polsce chociaż jeden wydział prawa i administracji, który uczy takich zagadnień. Niech historia, która przydarzyła mi się kilka lat temu, posłuży jako przykład wyobrażenia, jakie mają prawnicy i administratywiści o współczesnym zarządzaniu dokumentacją. W trakcie prowadzonej kontroli archiwalnej usłyszałem od radcy prawnego, który obsługiwał kontrolowaną przeze mnie instytucję, że on swoim aplikantom powtarza, jak ważna jest archiwizacja i jak istotna jest igła i dratwa.
Cytat: Marcin Kapała w Październik 27, 2016,
Problem jest chyba bardziej szeroki i nie dotyczy tylko archiwistów. W programach kierunków, które kształcą przyszłych urzędników, próżno szukać zagadnień związanych z zarządzaniem dokumentacją. Problematyka tego typu nie jest obecna w naukach administracyjnych. Nie wiem, czy znajdzie się w Polsce chociaż jeden wydział prawa i administracji, który uczy takich zagadnień. Niech historia, która przydarzyła mi się kilka lat temu, posłuży jako przykład wyobrażenia, jakie mają prawnicy i administratywiści o współczesnym zarządzaniu dokumentacją. W trakcie prowadzonej kontroli archiwalnej usłyszałem od radcy prawnego, który obsługiwał kontrolowaną przeze mnie instytucję, że on swoim aplikantom powtarza, jak ważna jest archiwizacja i jak istotna jest igła i dratwa.
Świadomość kancelaryjna wśród urzędników jest raczej niska, a radcy prawni to już zupełnie odrębna kategoria. Autentyczny cytat z rozmowy:
Cytat"Nie po to kończy się studia prawnicze żeby zajmować się tak podrzędnymi sprawami jak archiwizacja. Że co proszę? Wyciągać żelastwo z papierów? Numerować strony? Opisywać teczki? To jest robota dla personelu pomocniczego a nie dla pracownika merytorycznego! Archiwista to może sobie zwracać uwagę podległym pracownikom a nie radcy prawnemu!"
I nie pomaga argument że instrukcja kancelaryjna została wprowadzona zarządzeniem kierownika instytucji i obowiązuje wszystkich pracowników :( No cóż niektórzy uważają że są stworzeni do "celów wyższych" >:(
Cytat: Jarek w Październik 25, 2016,
Jeśli mowa o zmianie podejścia do kształcenia archiwistów, to moim zdaniem należy zacząć od oddzielenia wiedzy historyka związanej z umiejętnością korzystania z zasobów archiwów, od całej reszty czegoś co nazywamy archiwistyką. Mam jednak wrażenie że przenoszenie kompetencji archiwisty do dziedziny zarządzania i administracji nie mieści się ani w tak rozumianych kompetencjach historyka, ani w oddzielonych w ten sposób zadaniach archiwisty, który ma (i moim zdaniem powinien mieć) jako bazę, umiejętności historyka.
Czyta mi Pan w myślach!
Cytat: Kajka w Październik 27, 2016,
Świadomość kancelaryjna wśród urzędników jest raczej niska, a radcy prawni to już zupełnie odrębna kategoria. Autentyczny cytat z rozmowy:
Cytat"Nie po to kończy się studia prawnicze żeby zajmować się tak podrzędnymi sprawami jak archiwizacja. Że co proszę? Wyciągać żelastwo z papierów? Numerować strony? Opisywać teczki? To jest robota dla personelu pomocniczego a nie dla pracownika merytorycznego! Archiwista to może sobie zwracać uwagę podległym pracownikom a nie radcy prawnemu!"
I nie pomaga argument że instrukcja kancelaryjna została wprowadzona zarządzeniem kierownika instytucji i obowiązuje wszystkich pracowników :( No cóż niektórzy uważają że są stworzeni do "celów wyższych" >:(
W zasadzie mógłbym się zgodzić z tym radcą prawnym, gdyby jego argumentacja wynikała z przesłanek racjonalnych, finansowo-organizacyjnych a nie tak jak przypuszczam z pychy i poczucia przynależności do "nadzwyczajnej kasty".
Menadżer może stwierdzić, że do tej prostej roboty bardziej opłaca mu się zatrudnić pracownika tańszego a wysoko opłacany specjalista w tym czasie będzie zajmował się swoją dziedziną, co przyniesie firmie zyski. Bo w zasadzie co mnie jako archiwistę obchodzi czy to będzie paginował radca czy pomocnik. Byle było wykonane dobrze. Brzmi rozsądnie, ale w rzeczywistości jak dobrze wiemy tak idealnie to nie wygląda. :P
I po części zacytowany radca prawny ma rację. Moim zdaniem, on powinien przygotować odpowiednio swoje papiery do archiwizacji, natomiast czynności techniczne rzeczywiście powinien przeprowadzić personel techniczny. U mnie w urzędzie w pewnym momencie zaczęto zatrudniać do biur osoby m.in. do archiwizacji, tylko co z tego, jeśli po kilku latach polikwidowano te stanowiska.
Czyżby współczesne zarządzanie dokumentacją rzeczywiście sprowadzało się tylko do "igły i dratwy" :(
Cytat: Robert2000 w Październik 28, 2016,
I po części zacytowany radca prawny ma rację. Moim zdaniem, on powinien przygotować odpowiednio swoje papiery do archiwizacji, natomiast czynności techniczne rzeczywiście powinien przeprowadzić personel techniczny. U mnie w urzędzie w pewnym momencie zaczęto zatrudniać do biur osoby m.in. do archiwizacji, tylko co z tego, jeśli po kilku latach polikwidowano te stanowiska.
To jest nieporozumienie, a raczej kolejne z serii nieporozumień. Pierwszym nieporozumieniem było niegdysiejsze likwidowanie registratur i przerzucanie na pracowników merytorycznych czynności kancelaryjnych bez przygotowania ich do wykonywania takich czynności. Ten "personel techniczny" często jednak znów się pojawia, w mniej lub bardziej sformalizowany sposób. Przydatność takich osób bywa różna (stażyści itd.), a zakres powierzanych im prac uznaniowy. Archiwizacja polega właśnie na czynnościach technicznych - kompletowanie dokumentacji, układanie, paginowanie, pakowanie, opisywanie. A dla owego pana radcy sprowadza się to do użycia dratwy i igły - bo ktoś kiedyś tak mu powiedział. On nie ma pewnie nawet pojęcia po co to robi. Więc w czym właściwie przyznajesz mu rację?
Cytat: Jarek w Październik 28, 2016,
Cytat: Robert2000 w Październik 28, 2016,
I po części zacytowany radca prawny ma rację. Moim zdaniem, on powinien przygotować odpowiednio swoje papiery do archiwizacji, natomiast czynności techniczne rzeczywiście powinien przeprowadzić personel techniczny. U mnie w urzędzie w pewnym momencie zaczęto zatrudniać do biur osoby m.in. do archiwizacji, tylko co z tego, jeśli po kilku latach polikwidowano te stanowiska.
To jest nieporozumienie, a raczej kolejne z serii nieporozumień. Pierwszym nieporozumieniem było niegdysiejsze likwidowanie registratur i przerzucanie na pracowników merytorycznych czynności kancelaryjnych bez przygotowania ich do wykonywania takich czynności. Ten "personel techniczny" często jednak znów się pojawia, w mniej lub bardziej sformalizowany sposób. Przydatność takich osób bywa różna (stażyści itd.), a zakres powierzanych im prac uznaniowy. Archiwizacja polega właśnie na czynnościach technicznych - kompletowanie dokumentacji, układanie, paginowanie, pakowanie, opisywanie. A dla owego pana radcy sprowadza się to do użycia dratwy i igły - bo ktoś kiedyś tak mu powiedział. On nie ma pewnie nawet pojęcia po co to robi. Więc w czym właściwie przyznajesz mu rację?
Jarek ja się z tobą nie zgodzę jeśli pan radca prawny nie będzie przestrzegał elementarnych zasad instrukcji kancelaryjnej takich jak kompletowanie dokumentów w akta spraw i nadawanie im znaków zgodnych z JRWA, nadawanie tytułów dokumentom i uzupełnianie metadanych (w przypadku EDZ) to żaden pracownik pomocniczy później tego nie ogarnie i nie wyprostuje.
A jeśli chodzi o przygotowanie do stosowania przepisów kancelaryjno - archiwalnych to pozwolę sobie stwierdzić, że nawet w obliczu bardzo intensywnych szkoleń to trafiają się osoby wyjątkowo oporne i odporne na wiedzę :( . Podejście jest też takie, że radca to polecenia przyjmuje od dyrekcji a nie od jakiegoś archiwisty i instrukcję kancelaryjną oraz procedury EZD ma gdzieś. W jednym muszę ci jednak przyznać rację: wyciąganie żelastwa i numerowanie stron w przypadku teczek właściwie uporządkowanych to czynność czysto techniczna i nie potrzeba do tego ani specjalistycznej wiedzy merytorycznej ani tym bardziej archiwalnej ;)
Cytat: Jarek w Październik 25, 2016,
Jeśli mowa o zmianie podejścia do kształcenia archiwistów, to moim zdaniem należy zacząć od oddzielenia wiedzy historyka związanej z umiejętnością korzystania z zasobów archiwów, od całej reszty czegoś co nazywamy archiwistyką. Mam jednak wrażenie że przenoszenie kompetencji archiwisty do dziedziny zarządzania i administracji nie mieści się ani w tak rozumianych kompetencjach historyka, ani w oddzielonych w ten sposób zadaniach archiwisty, który ma (i moim zdaniem powinien mieć) jako bazę, umiejętności historyka.
Zgadzam się w klasycznej archiwistyki nie da się odciąć od nauk pomocniczych historii. Tu leży też podstawowy problem w postrzeganiu archiwistyki na większości uczelni, jako narzędzia przydatnego historykowi a nie przedmiotu badawczego samego w sobie :-/
Archiwistyka ? nauka o metodach pracy z archiwami (historyczne i aktualne sposoby gromadzenia, przechowywania, opracowywania i udostępniania danych).
Archiwoznawstwo ? nauka o dziejach i zasobach poszczególnych archiwów. Szczególnie istotna dla okresu nowożytnego i najnowszego.
Dyplomatyka ? nauka badająca dokumenty od strony krytyki naukowej, czyli określająca przydatność zachowanych dokumentów do badań historycznych. Pozwala m.in. wykryć falsyfikaty oraz ustalić procedury prawne i administracyjno-kancelaryjne stosowane przy powstawaniu dokumentów.
Paleografia ? nauka o systemach pisma, głównie sprzed ery druku. Fundamentalna nauka dla właściwego odczytania i datowania niedrukowanych źródeł historycznych.
Neografia ? chronologiczna kontynuacja paleografii, badająca pismo ręczne po odkryciu druku.
Sfragistyka ? nauka o pieczęciach, stanowiąca bardzo ważny komplement dyplomatyki i heraldyki. Istotna dla badań nad najwyższymi warstwami społecznymi i politycznymi.
Nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że na niektórych uczelniach specjalność archiwalna do historii jest doklejona trochę przy okazji a przy niedoborach kadrowych dochodzi do takich kuriozów że metodykę archiwalną wykłada badacz historii starożytnej albo średniowiecza, a o EZD mówi specjalista od kancelarii carskiej. Zastanawiam się jaką wiedzę są w stanie przekazać takie osoby poza zreferowaniem podręcznika i odpytaniem z jego zawartości. Niewiele jest osób w Polsce, które zajmują się różnymi aspektami archiwistyki jako swoim głównym tematem badawczym. Artykuły naukowe często są tworzone jako kompilacja poprzednich publikacji na dany temat. Świat praktycznej archiwistyki i tej naukowej są jakby obok siebie. Było by miło gdyby teoretycy zechcieli spojrzeć na archiwa "od środka".
Temat rzeka.
Miałam okazję uczyć na uczelni przez kilka lat i mam wrażenie, że zarówno środowisko akademickie jak i archiwa nie są jeszcze do końca gotowe na współpracę. Są archiwa, z którymi można tworzyć genialne rzeczy, bo są otwarte na współprace, ale ogólnie z ich strony też nie widać, aby była wyciągana ręka i żeby zapraszano do współpracy. Skąd wykładowca akademicki ma wiedzieć, co się dzieje w archiwach? Ze stron WWW archiwów? Z konferencji? Z rozmów z kolegami? Może powinny być jakieś spotkania? AP mają NDAP, która mogłaby się spotykać z wykładowcami i opowiadać, co się u nich dzieje, inne archiwa musiałby się w jakiś inny sposób kontaktować/informować o tym co się u nich dzieje. NAC próbował organizować spotkania dla wykładowców zajmujących się ZoSIA. Nie mam pojęcia, czy to nadal jest kontynuowane. Ale oni też nie mówili co się u nich dzieje, jakie mają plany i co będą robić. Inny wątek to koszty, kto ma opłacić delegację nauczycielowi i jego czas? Na serio nie jest wcale tak łatwo obserwować archiwa. Nie ma za bardzo do tego narzędzi! Inny fakt, będą wykładowcą oprócz nauczania trzeba robić wiele innych rzeczy i jeżeli przedmioty, które się wykłada nie pokrywają się lub nie są zbliżone do prowadzonych badań, to wydaje się to nawet mało możliwe, aby aktualizować/zmieniać program zajęć i żeby szukać nowości. Inna rzecz, że na uczelniach nie ma też chyba presji na modernizowanie przedmiotów. Tworzy się nowe kierunki, ale np. mi nigdy nikt nie powiedział/zasugerował, że trzeba aktualizować program zajęć. Tym bardziej nie mówiono jak to zrobić. Wierzcie, że aktualizowanie sylabusa co roku (a tak robiłam), to jest wysiłek. Nasza branża zmienia się szybko, szczególnie, jak ktoś się zajmuje e-archiwistyką i e-administracją. Ten wysiłek nie jest zbyt doceniany przez uczelnie i studenci też nie zawsze są nastawieni pozytywnie, gdy się próbuje coś zmieniać i wprowadzać nowe metody i narzędzia pracy. A trzeba się trochę wysilić, żeby nawiązać współpracę z archiwami, a wcześniej przekonać strony, że warto współpracować. Czasami poza satysfakcją, że się uczy studentów o najnowszych zagadnieniach, to nie ma się z tego nic. System jest na razie tak skonstruowany, że nie wynagradza za dostosowywanie programów do najnowszych standardów. Prosta kalkulacja - nie zmieniam nic, robię to samo od wielu lat i mam święty spokój, albo poświęcam swój wolny czas (ja nigdy na uczelni nie dostałam czasu na merytoryczne przygotowanie się do zajęć)...
Chcecie zmiany, to zacznijcie działać zamiast tutaj pisać, że jest źle. Poszukajcie wykładowców, szczególnie tych, którzy są otwarci na propozycje współpracy i zacznijcie mówić o tym co się u Was dzieje, co robicie, co Wam się przydało z tego, czego się nauczyliście na studiach itp. Dla mnie czasami wystarczyło 5 minut rozmowy z praktykiem, aby dodać coś nowego do sylabusa. Przez 5 lat prowadzenia zajęć chyba ani razu nie użyłam tego samego sylabusa dwa razy. Myślę, że między 1 a 5 była wielka różnica, ale to wszystko wynikało z tego, że mi się chciało szukać, rozmawiać, śledzić i wprowadzać zmiany...
I na zakończenie, uczelnia wyższa, to nie szkoła zawodowa i chyba nigdy nie będzie w pełni przygotowywać do wykonywania zawodu. Wydaje się, że zawsze nauczanie akademickie będzie bardziej oparte na teorii i abstrakcji niż na głębokim umocowaniu w praktyce...
Owszem, dobrze by było, żeby ten nasz symboliczny radca prawny wiedział, do czego służy archiwizacja jego "papierów". Że to JRWA, układanie ich w odpowiednim porządku itd. itd. Ale jeśli to wykona (a musi to zrobić jako referent spraw), to wszelkie czynności techniczne powinien wykonywać personel pomocniczy, a nie pracownik merytoryczny. Kto wyobraża sobie, że dyrektor czy jego zastępca będą usuwać z akt części metalowe czy je numerować? Zgadzam się, że powinny z powrotem być powołane registratury (czy jak je by tam zwać), w których odbywałaby się archiwizacja w sensie technicznym.
Cytat: Kajka w Październik 28, 2016,
Cytat: Jarek w Październik 28, 2016,
Cytat: Robert2000 w Październik 28, 2016,
I po części zacytowany radca prawny ma rację. Moim zdaniem, on powinien przygotować odpowiednio swoje papiery do archiwizacji, natomiast czynności techniczne rzeczywiście powinien przeprowadzić personel techniczny. U mnie w urzędzie w pewnym momencie zaczęto zatrudniać do biur osoby m.in. do archiwizacji, tylko co z tego, jeśli po kilku latach polikwidowano te stanowiska.
To jest nieporozumienie, a raczej kolejne z serii nieporozumień. Pierwszym nieporozumieniem było niegdysiejsze likwidowanie registratur i przerzucanie na pracowników merytorycznych czynności kancelaryjnych bez przygotowania ich do wykonywania takich czynności. Ten "personel techniczny" często jednak znów się pojawia, w mniej lub bardziej sformalizowany sposób. Przydatność takich osób bywa różna (stażyści itd.), a zakres powierzanych im prac uznaniowy. Archiwizacja polega właśnie na czynnościach technicznych - kompletowanie dokumentacji, układanie, paginowanie, pakowanie, opisywanie. A dla owego pana radcy sprowadza się to do użycia dratwy i igły - bo ktoś kiedyś tak mu powiedział. On nie ma pewnie nawet pojęcia po co to robi. Więc w czym właściwie przyznajesz mu rację?
Jarek ja się z tobą nie zgodzę jeśli pan radca prawny nie będzie przestrzegał elementarnych zasad instrukcji kancelaryjnej takich jak kompletowanie dokumentów w akta spraw i nadawanie im znaków zgodnych z JRWA, nadawanie tytułów dokumentom i uzupełnianie metadanych (w przypadku EDZ) to żaden pracownik pomocniczy później tego nie ogarnie i nie wyprostuje.
A jeśli chodzi o przygotowanie do stosowania przepisów kancelaryjno - archiwalnych to pozwolę sobie stwierdzić, że nawet w obliczu bardzo intensywnych szkoleń to trafiają się osoby wyjątkowo oporne i odporne na wiedzę :( . Podejście jest też takie, że radca to polecenia przyjmuje od dyrekcji a nie od jakiegoś archiwisty i instrukcję kancelaryjną oraz procedury EZD ma gdzieś. W jednym muszę ci jednak przyznać rację: wyciąganie żelastwa i numerowanie stron w przypadku teczek właściwie uporządkowanych to czynność czysto techniczna i nie potrzeba do tego ani specjalistycznej wiedzy merytorycznej ani tym bardziej archiwalnej ;)
Znowu nieporozumienie. Funkcjonujemy w takiej rzeczywistości kancelaryjno-archiwalnej gdzie pracownicy merytoryczni (w tym także radcy prawni) wykonują także czynności kancelaryjne czy techniczne. Zadaniem archiwisty zakładowego czy koordynatora czynności kancelaryjnych (często zadaniem ponad miarę) jest dbanie by potrafili to robić. Nie będzie powrotu registratur. To jest kwestia przestrzegania przepisów a nie wykonywania poleceń - wskazujesz ustawę, artykuł, rozporządzenie i paragraf, to działa także na radców.
Cytat: Kajka w Październik 28, 2016,
Zgadzam się w klasycznej archiwistyki nie da się odciąć od nauk pomocniczych historii. Tu leży też podstawowy problem w postrzeganiu archiwistyki na większości uczelni, jako narzędzia przydatnego historykowi a nie przedmiotu badawczego samego w sobie :-/
Znowu nieporozumienie. Ja piszę właśnie o odcięciu kształcenia historyków od kształcenia archiwistów.
Cytat: Anna Sobczak w Październik 28, 2016,
Temat rzeka.
Miałam okazję uczyć na uczelni przez kilka lat i mam wrażenie, że zarówno środowisko akademickie jak i archiwa nie są jeszcze do końca gotowe na współpracę. Są archiwa, z którymi można tworzyć genialne rzeczy, bo są otwarte na współprace, ale ogólnie z ich strony też nie widać, aby była wyciągana ręka i żeby zapraszano do współpracy. Skąd wykładowca akademicki ma wiedzieć, co się dzieje w archiwach? Ze stron WWW archiwów? Z konferencji? Z rozmów z kolegami? Może powinny być jakieś spotkania? AP mają NDAP, która mogłaby się spotykać z wykładowcami i opowiadać, co się u nich dzieje, inne archiwa musiałby się w jakiś inny sposób kontaktować/informować o tym co się u nich dzieje. NAC próbował organizować spotkania dla wykładowców zajmujących się ZoSIA. Nie mam pojęcia, czy to nadal jest kontynuowane. Ale oni też nie mówili co się u nich dzieje, jakie mają plany i co będą robić. Inny wątek to koszty, kto ma opłacić delegację nauczycielowi i jego czas? Na serio nie jest wcale tak łatwo obserwować archiwa. Nie ma za bardzo do tego narzędzi! Inny fakt, będą wykładowcą oprócz nauczania trzeba robić wiele innych rzeczy i jeżeli przedmioty, które się wykłada nie pokrywają się lub nie są zbliżone do prowadzonych badań, to wydaje się to nawet mało możliwe, aby aktualizować/zmieniać program zajęć i żeby szukać nowości. Inna rzecz, że na uczelniach nie ma też chyba presji na modernizowanie przedmiotów. Tworzy się nowe kierunki, ale np. mi nigdy nikt nie powiedział/zasugerował, że trzeba aktualizować program zajęć. Tym bardziej nie mówiono jak to zrobić. Wierzcie, że aktualizowanie sylabusa co roku (a tak robiłam), to jest wysiłek. Nasza branża zmienia się szybko, szczególnie, jak ktoś się zajmuje e-archiwistyką i e-administracją. Ten wysiłek nie jest zbyt doceniany przez uczelnie i studenci też nie zawsze są nastawieni pozytywnie, gdy się próbuje coś zmieniać i wprowadzać nowe metody i narzędzia pracy. A trzeba się trochę wysilić, żeby nawiązać współpracę z archiwami, a wcześniej przekonać strony, że warto współpracować. Czasami poza satysfakcją, że się uczy studentów o najnowszych zagadnieniach, to nie ma się z tego nic. System jest na razie tak skonstruowany, że nie wynagradza za dostosowywanie programów do najnowszych standardów. Prosta kalkulacja - nie zmieniam nic, robię to samo od wielu lat i mam święty spokój, albo poświęcam swój wolny czas (ja nigdy na uczelni nie dostałam czasu na merytoryczne przygotowanie się do zajęć)...
Chcecie zmiany, to zacznijcie działać zamiast tutaj pisać, że jest źle. Poszukajcie wykładowców, szczególnie tych, którzy są otwarci na propozycje współpracy i zacznijcie mówić o tym co się u Was dzieje, co robicie, co Wam się przydało z tego, czego się nauczyliście na studiach itp. Dla mnie czasami wystarczyło 5 minut rozmowy z praktykiem, aby dodać coś nowego do sylabusa. Przez 5 lat prowadzenia zajęć chyba ani razu nie użyłam tego samego sylabusa dwa razy. Myślę, że między 1 a 5 była wielka różnica, ale to wszystko wynikało z tego, że mi się chciało szukać, rozmawiać, śledzić i wprowadzać zmiany...
I na zakończenie, uczelnia wyższa, to nie szkoła zawodowa i chyba nigdy nie będzie w pełni przygotowywać do wykonywania zawodu. Wydaje się, że zawsze nauczanie akademickie będzie bardziej oparte na teorii i abstrakcji niż na głębokim umocowaniu w praktyce...
Aniu, obawiam się że jesteś chlubnym wyjątkiem jeśli chodzi o jakość prowadzonych przez Ciebie działań naukowych i pedagogicznych na niwie archiwistyki. Możemy Ci tylko podziękować za opisywanie także tutaj problemów z tym związanych, bo to daje szansę na znalezienie rozwiązań dla problemów archiwistyki. Ale jest kilka "ale" niestety w tym wszystkim. Po pierwsze może jednak odróżnijmy udział uczelni w kształtowaniu teorii i metodyki archiwalnej od kształcenia archiwistów. Ten pierwszy jest właściwie żaden - chyba że uwzględnimy politechniki itp. i ich prace w zakresie tworzenia narzędzi do długoterminowego przechowywania dokumentów elektronicznych. Jak popatrzeć na teksty dotyczące teorii czy metodyki z ostatnich lat to te wartościowe tworzą albo archiwiści praktycy albo nie-archiwiści.
Jeśli chodzi o kształcenie archiwistów to nic dodać nic ująć. Uczelnie dostarczają archiwom absolwentów którzy wierzą że praca w archiwum zaspokoi ich naukowe ambicje, ale nie potrafią ich nauczyć czym są archiwa, jakie mają potrzeby i priorytety.
Jest jednak niestety jeszcze jeden problem - chcemy zmian, ale raczej to nie my archiwiści potrzebujemy pracowników naukowych uczelni, tylko oni potrzebują nas. My mamy EZD, ZoSIę, przepisy, własne doświadczenia, pomoc informatyków i praktyków w postępowaniu z dokumentacją nie będących archiwistami. Przerysowując i upraszczając - niestety w niczym nam nie pomagacie nam i niebezpiecznie łatwo możecie stać się niepotrzebni.
Myślę, że archiwistyka na uczelniach nie przestanie być wykładana ze względu na to, że akademickie kształcenie miałoby się stać zbędne. Ale dobrze byłoby, aby wykładali akademicy będący specjalistami w swojej dyscyplinie i równocześnie praktykami.
tak w ramach tematu - czy ktoś był może na tej konferencji i mógłby przysłowiowe dwa-trzy słowa powiedzieć? Interesuje mnie, czy faktycznie wystąpienia poszły w stronę średnio-mało zachęcających czy może jednak coś rewolucyjnego się tam wydarzyło? Tak, wiem, jestem niby na miejscu, ale niestety na konferencję nie udało się wydostać...