W prasie i Internecie trwa zażarta dyskusja na temat wybrakowania w MON Dziennika Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych zawierającego wpisy z dnia 10.04.2010 r., czyli dnia katastrofy smoleńskiej. Chciałbym od strony archiwalnej zadać koleżeństwu kilka pytań. Po pierwsze, co sądzicie o fakcie wybrakowania tego typu materiału. Nie wiem, zgodnie z rzeczowym wykazem akt obowiązującym w MON, jaką kategorię archiwalną ma tego typu dziennik, ale, stosując zasady logiki, jeśli nadal trwa śledztwo i wobec wymiaru tragedii smoleńskiej, kategoria dziennika powinna chyba być po prostu podwyższona w celu dalszego przechowywania go w archiwum. Zastanawiam się nawet, czy taki dziennik nie ma wartości historycznej i nie powinien być przekwalifikowany w wyniku ekspertyzy archiwalnej do kategorii "A". Po drugie, co sądzicie o samym protokole zniszczenia dokumentów. Czy brak jakichkolwiek podpisów oznacza, że zostały one zanonimizowane? Bo na to mi wygląda. Jak to wszystko ocenić od strony archiwalnej? Czy tego typu działania nie są dowodem na to, że powinno zlikwidować się status archiwów wyodrębnionych (do czego zresztą podobno dąży obecne kierownictwo MON - notabene, życzę im w tym przypadku, a zwłaszcza nowemu szefowi CAW, dr. Cenckiewiczowi, sukcesu).
W świetle tego co robi się w przypadku pewnej spółki Kama Food (kto składał wniosek na brakowanie ten rozumie :)) to jest to co najmniej nieodpowiedzialne... i ten protokół bez podpisów bardzo mnie dziwi. Chociaż na razie podchodzę do tego spokojnie bo znamy w zasadzie 1 stronę medalu.
Archiwa wyodrębnione to dla mnie coraz większa tajemnica, i nie jest to komplement :( :( :(
A co do tego brakowania: oczywistą oczywistością dla każdego archiwisty jest to, że nie brakuje się niczego, co zostało wytworzone w przełomowych lub szczególnie ważnych dla narodu i państwa momentach. A takim momentem z pewnością była katastrofa smoleńska.
Bardzo dobrze ujął to dziś na Twitterze Eryk Mistewicz (cyt.): Są w historii krajów dni,z których nawet esyfloresy na kartce strażnika wpuszczającego gości do instytucji powinny być archiwizowane 50 lat.
Papa Twitter, przecież nie-archiwista, ujął to w punkt.
Cytat: Hanna Staszewska w Luty 08, 2016,
A co do tego brakowania: oczywistą oczywistością dla każdego archiwisty jest to, że nie brakuje się niczego, ....
A ja liczę, że doczekam czasów, że kropka po powyższym stwierdzeniu zastąpi przecinek. Wtedy nie będzie już obawy że żadna "małpa z brzytwą" - archiwalna czy nie - wykosi coś, czego nie powinna.
Minister Macierewicz, w dzisiejszym programie Po przecinku, w TVP Info powiedział, że ten dokument miał kat. B5. Także mamy już pewność, że brakowanie było nie zgodne z przepisami.