Wycenić pojedynczy dokument, to nie taki znowu problem - są aukcje i można porównać, można przyjąć też średnią i przemnożyć przez jednostki danego typu, gdy zna się ich ilość (są odrębnie ujęte w ewidencji). Z zastrzeżeniem, że najcenniejsze dokumenty ciężko pod jakąś średnią podciągnąć i trzeba dla rzetelności liczyć indywidualnie.
A jak mamy akta luźne w tekach? A jeśli w nich cennych akt jest na kopy (od kilkudziesięciu do nawet 2 tys. stron)? A jeśli taki zespół/zespoły liczy/ą ponad 100 metrów?
Ja próbuję kombinować tak.
Co się jednostkowo zliczyć nie da, dzielę na 3 grupy cenowe. Wyliczam ilość metrów danej grupy w zespole i mnożę przez ustaloną wcześniej wartość jednego metra, do której to wartości doszedłem ustalając doświadczalnie, że w 1 mb. mieści się ok. 4200 dokumentów.
Nie chcę tu rozważać konkretnych kwot, ile co jest warte wiedzą ci, którzy śledzą aukcje, chciałbym porozważać, jak taki system Wam się widzi i czy byłby do przyjęcia i czy średnia liczba dokumentów na 1 mb. wyliczona przeze mnie odpowiada jakoś rzeczywistości (ktoś to liczył?).
Oczywiście wielkie zastrzeżenia: 1) mamy wypracować cenę orientacyjną (rozumiem, że potem podejdą do sprawy rzeczoznawcy), 2) każdy zespół ma swoją specyfikę, przy przeliczaniu średnich bez znajomości danego zespołu i długoletniej pracy w archiwum się nie obejdzie (zabawne, jak pomyślę, ile teraz mam pożytku z męczącego skąd inąd paginowania i lustracji), 3) wartość rzeczywista dokumentu jest taka, ile ktoś za niego da, 4) teraz wartość jest taka, za parę lat może być inna (nie mówię o inflacji, w ciągu ostatnich 10 lat ceny wzrosły kilkakrotnie.