Autor Wątek: Mikrofilmować czy skanować  (Przeczytany 38616 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Wojciech Woźniak

  • Moderator
  • st. kustosz(ka)
  • *****
  • Wiadomości: 1132
Mikrofilmować czy skanować
« dnia: Październik 16, 2006, »
Witam
Zastanawiam się ku której metodzie zabezpieczenia zasobu skłaniają się dziś archwiści. Obie mają swe zalety i wady, choć przyszłość wydaje się należeć do skanów. Pytanie jednak co z teraźniejszością?
Krótkie porównanie:
Zalety mikrofilmowania to: wypróbowana technika, sprawdzone metody tworzenia i przechowywania oraz udostępniania
Wady: okropnie długi "cykl produkcji", ograniczenia wynikające z braku koloru, ograniczone możliwości dalszego kopiowania
Zalety skanowania to: krótki "cykl produkcyjny", dowolna możliwość kopiowania i dalszego przerabiania skanu (np. w celach publikacji etc.)
Wady: niesprawdzone metody sporządzania i przechowywania skanów, drogi sprzęt (czy nadal droższy od tego do mikrofilmów?)

Co więc robić: mikrofilmować nadal, czy może zarzucić już mikrofilmy na rzecz skanów? Co Szanowni Forumowicze sądzą?
Sometimes you eat the bear
and sometimes the bear eats you

kocibrzuch

  • Gość
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 18, 2006, »
Obawiam się, że na mikrofilmy jesteśmy jeszcze skazani. Przynajmniej jeśli idzie o dokończenie kopiowania akt historycznych.
Przewaga cyfry nie ulega wątpliwości najmniejszej. To jest przyszłość.
Czyli jestem za a nawet przeciw.
Może plotę banały, ale skoro pytanie padło.

Offline Wojciech Woźniak

  • Moderator
  • st. kustosz(ka)
  • *****
  • Wiadomości: 1132
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 18, 2006, »
Witam
Cytat: "kocibrzuch"
Obawiam się, że na mikrofilmy jesteśmy jeszcze skazani. Przynajmniej jeśli idzie o dokończenie kopiowania akt historycznych.

Nie bardzo rozumiem dlaczego jesteśmy skazani? Czy to znaczy Kocibrzuchu, że mimo zalet skanowania należy trzmać się mikrofilmowania przz następne 10 lat tylko dlatego, że już zaczęło się dany zespół mikrofilmować? A komu będzie przeszkadzało jeśli połowa zespołu będzie na mikrofilmie a połowa na płycie dvd? Może im wcześniej tym lepiej? Zresztą wydawało mi się, że to właśnie Kraków w powyższej materii działa dość zdecydowanie.
Sometimes you eat the bear
and sometimes the bear eats you

Offline Hanna Staszewska

  • st. kustosz(ka)
  • ******
  • Wiadomości: 1744
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 18, 2006, »
Cytat: "kocibrzuch"
Obawiam się, że na mikrofilmy jesteśmy jeszcze skazani. Przynajmniej jeśli idzie o dokończenie kopiowania akt historycznych.

Co to są akta historyczne??? Czy w Krakowie dzieli się zasób na akta historyczne i niehistoryczne? :shock:
I dlaczego te "historyczne" musimy mikrofilmować a nie skanować?

PS. Zgadzam się całkowicie z wypowiedzią p. Wojciecha. Nic dodać, nic ująć.

kocibrzuch

  • Gość
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 19, 2006, »
Mamy pewne prorytety. Pewne serie już rozpoczęte wypadałoby zakończyć, te najczęściej wykorzystywane, nie tak dużo już zostało zresztą (mówię o moim Oddziale). Historyczne - miałem na myśli głównie staropolskie, w odróżnieniu od różnego "badziewia". Są dla mne cenniejsze, celem zabezpieczenia w wypadku kradzieży oraz udostępniania akt w kopiach, by oszczędzać oryginały. Możecie się oburzać, że wszystko kategorii A jest jednakowo cenne, otóż dla mnie nie, a także dla ewentualnego kolejnego złodzieja.
Przy okazji pragnę pochwalić ludzi z ADM. Teraz idzie to szybko, a w dodatku mikrofilmy są bardzo, ale to bardzo dokładnie srawdzane, co lata temu raczej nie miało miejsca. Stale dostajemy coś do poprawki. Brawo!
Jestem sam gorącym zwolennikiem kopii cyfrowych, ale patrzmy realnie. Wymaga to fury pieniądzy, by zacząć i drugiej fury, by utrzymywać. Jak do tej pory są głównie konferencje i komisje. Oby coś się z tego wykluło wreszcie. Potrzebny jest cały wielki program, wielkie przedsięwzięcie, a nie "partyzantka".
Nie wydaje mi się, by Kraków tu jakoś przodował, miałem raczej wyobrażenie, że to raczej Lublin jest do przodu z tym swoim super-skanerem. Jak widzieliście ogłosiliśmy przetarg, nie sądzę jednak by przyszłość miała tak wyglądać, że skany robią nam firmy z zewnątrz, zbyt to kosztowne. Ta pilotażowe akcja myślę jednak wiele nas nauczy - i to jest zysk nie do pogardzenia.
Póki co liczba kopii cyfrowych rośnie, są robione przy okazji zleceń użytkowników czy wystaw. Np. ktoś zamawia znaczną częśc jednostki - robimy przy okazji całą. Robimy fotografie archiwalne takoż, by uniknąć ich palcowania i ułatwić ich przeglądanie. Trudno tu jednak mówić o całościowym zabezpieczaniu i udostępnianiu zbiorów, jak to ma miejsce w przypadku mikrofilmów. Nawiasem mówiąć można skanować mikrofilmy, co ADM robi sukcesywnie, choć przy tej ilości to potrwa.
Siłą rzeczy mikrofilmowanie jeszcze potrwa. Niekoniecznie 10 lat. Mam nadzieję.

Offline kołatek

  • młodszy(a) archiwista(ka)
  • *
  • Wiadomości: 173
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 19, 2006, »
Owszem przetarg w AP Kraków był i chwała mu za to!!! Tylko mam jedno pytanie, dlaczego digitalizuje sie "badziewia" (tzn. ksiegi meldunkowe z XX w.) a nie ksiegi grodzkie i ziemskie z XIV-XVIII w. czy ksiegi miejskie krakowskie z lat 1300-1800 i dalej albo Teki A. Schneidra z których korzysta sie przeciez najwięcej i w duzym stopniu ulegaja zniszczeniu w skutek pracy nad nimi, z grzybów, plesni, itp.? I w dodatku za tak olbrzymie pieniadze (prawie 100 tysiecy zlotych bez kilku groszy)? Ktos tu chyba poprzestawial priorytety, albo "badziewia" były wazniejszeod akt historycznych.

Offline kołatek

  • młodszy(a) archiwista(ka)
  • *
  • Wiadomości: 173
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 19, 2006, »
Złodziej przecież nie wyniesie ksiegi meldunkowej wążacej circa 10-15 kg... no chyba ze jest Pudzianowskim, ale ten chyba nie korzystał jeszcze z AP Kraków.

kocibrzuch

  • Gość
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 19, 2006, »
Defetysta! Znowu! ;)
Nie nazwał bym tych ksiąg meldunkowych badziewiem, ze względu na ogromne zainteresowanie nimi genealogów (udostępnianie + kopiowanie). Jeszcze trochę, a by się rozpadły. Ich zdigitalizowanie to pilna sprawa, natomiast księgi grodzkie i ziemskie mają już mikrofilmy, o czym Pan wie. Co do reszty, wszystko w swoim czasie

Offline kołatek

  • młodszy(a) archiwista(ka)
  • *
  • Wiadomości: 173
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 19, 2006, »
Może i trochę to słuszne, tylko np. teki Schneidra nie maja ani mikrofilmów ani nie sa zdigitalizowane a genealodzy i regionalisci z całej Galicji (od Białej po Czerniowce) z nich korzystają w oryginałach a sa tam akta z XVII-ok. 1874 r. (2 tys. j. a., średnio po 1500 stron każda a sa takie co maja i 3500 ston). Ksiegi grodzkie czy ziemskie tez nie wszystkie sa zmikrofilmowane bo są za głęboko zszyte i udostepnia sie oryginały wiec nie do końca Kocibrzuchu przedstawiasz pełny obraz. Zgadzam sie ze dobrze iż cos drgnęło, moje uwagi sa tylko czemu akurat w materiałach z XX wieku. Złodziej predzej wyniesie akt luzny niz księge meldunkowa.

kocibrzuch

  • Gość
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 19, 2006, »
Przy okazji nawiążę do wspomnianych tu ksiąg pominiętych przy mikrofilmowaniu, bo tematu to dotyczy. Są to jednostkowe przypadki. Ich zakonserwowanie i przeszycie uniemożliwiło przyciśnięcie ich szybą na kopiarce, co ma miejsce, gdy wykonuje się mikrofilm - i tu ma przewagę digitalizacja. Profesjonalny skaner bowiem rozchyla jedynie księgę, a nie zgniata ją (o zgrozo!) na płask.

kocibrzuch

  • Gość
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 19, 2006, »

Offline kołatek

  • młodszy(a) archiwista(ka)
  • *
  • Wiadomości: 173
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #11 dnia: Październik 19, 2006, »
Digitalizacja to z pewnoscia przyszłość wszystkich AP w Polsce. Problem jedynie tkwi w tym co najpredzej digitalizować, kto to ma robic i za ile to robić. Przykład AP Kraków pokazuje że wybrano, przynajmniej w moim odczuciu, nie najlepszy obiekt zainteresowań i bardzo drogą ścieżkę. Czy nie lepiej byłoby zakupić skaner do digitalizowania i samemu to robić? Chyba ze archiwa stac na digitalizowanie jednego zespołu przez firme zewnętrzna i to za kwotę 100 tysięcy zł, to prosze bardzo... ale z tego co mi wiadomo taki skaner to wydatek 50-70 tysiecy. Zostawmy już te nieszczesne ksiegi meldunkowe, sprawy sie nie odkręci, a dobrze ze w ogóle cos sie digitalizuje w królewskim mieście. Na przyszłość może lepiej powołac w archiwach zespoły osób, które wytypuja co w pierszym rzedzie będzie digitalizowane. Można bowiem (oby nie!) doczekac sytuacji że na nosnikach cyfrowych beda zjazdy PZPR, a dokumenty Łokietka czy Zygmunta Starego znikna z powierzchni półek (dosłownie).

Offline Kazimierz Schmidt

  • młodszy(a) archiwista(ka)
  • *
  • Wiadomości: 146
digitalizacja czy mikrofilmowanie
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 24, 2006, »
Jestem zdecydowanym zwolennikiem digitalizacji. Więcej nawet: uważam, że nawet "średniej" rozdzielczości kopia cyfrowa (załóżmy że "średnia" to 300dpi) zrobiona zwykłym "cyfrakiem" (ale zrobiona dobrze tj. nie z ręki, i dobrym oświetleniem) ma zdecydowaną przewagę nad mikrofilmem. Poza znanymi argumentami o łatwości wykonania i udostępnienia (a co za tym idzie kosztach) zawsze dodaję to, że wolę kolorowe 300dpi niż czarno-biały mikrofilm. Zresztą nieco już dyskutowalismy na ten temat na naszym forum: http://lublin.ap.gov.pl/ifar/ifarforum/viewtopic.php?p=975#975
Dorzucę tutaj że mikrofilmowanie robione jest trochę z rozpędu ze względu na brak sprzętu, kadr i przede wszystkim procedur dla digitalizacji. Dlatego choć jego lata są policzone tak mocno się trzyma. Decyzja o zaprzestaniu mikrofilmowania wymaga przeorganizowania pracy, która jakoś tam idzie i ... wejścia na często zupełnie nieznane tereny. Wreszcie po zmikrofilmowaniu uzyskujemy tzw. święty spokój co nie jest bez znaczenia, bo przynajmniej przez pewien czas nie musimy się martwić co dalej. A po zdigitalizowaniu bierzemy sobie na głowę od razu mnóstwo kłopotów z utrzymaniem tego w dostępności. Decydenci wolą więc nie ryzykować i nie ma im sie co dziwić. Do tego bardzo łatwo znaleźć argumenty o "wieczystości", autentyczności i bezpieczeństwie mikrofilmu (że znacznie trudniej go sfałszować czy ukraść) podrzucane zresztą skrzętnie przez niektóre firmy starające się podtrzymać produkcję materiałów i chemii.
Oczywiście producenci sprzętu komputerowego podrzucają argumenty na to, że kopia cyfrowa powinna mieć maksimum rozdzielczości i że bezpieczeństwa nigdy za wiele. Bo im więcej zapasowych kopii (zapasowych centrów przechowywania) i im więcej terabajtów - tym więcej zarobią. Nie bez kozery zadawałm pytanie na tym forum "Ile powinno być archiwów elektronicznych?" Bo im więcej bibliotek, archiwów i muzeów zdecyduje się na digitalizację własnych zasobów i budowę własnego centrum przechowywania danych, tym lepsze będą wyniki sprzedaży.
Do tego dochodzą jeszcze sprawy antywłamaniowe itd. Silne lobby podpisu elektronicznego stara się przekonywać, że trzeba podpisywać (najlepiej podpisem cetryfikowanym) gdzie tylko można i co tylko można. To zupełnie naturalne zachowania rynkowe i gdybym był sprzedawcą mikrofilmów przekonywałbym że to najlepsza technologia, a gdybym produkował serwery ... itd.
W swoim czasie jedna z firm oferowała hermetyczne pojemniki na 2-calowe taśmy wideo. Do pojemników wpuszczało się obojętny gaz który nie pozwalał na degradację techniczną. Wg firmy w ten sposób można było przechować "oryginał" nagrania analogowego i przez 100 lat, bez konieczności stwarzania specjalnych warunków magazynowania. Nie śledziłem tego potem i nie wiem czy gdzieś się to przyjęło. Jakoś jednak nic o tym nie słychać. Dlaczego? Bo takie przechowywanie nie gwarantuje dostępu!
Podsumowując: to my - potencjalni użytkownicy tych technologii musimy odnaleźć się w owym szumie marketingowym. To nas potem rozliczą jak się okaże, że wchodząc w nieprzyszłościową technologię doprowadziliśmy do utraty dziedzictwa, albo że wydaliśmy kolejne setki tysięcy złotych na mikrofilmy które jak się potem okazało ... są czarno białe i ponownie sięgamy po orginały, żeby teraz digitalizować. Wolimy więc być ostrożni.

Myślę, że dlatego KE w swoich zaleceniach (zob. http://europa.eu.int/information_society/activities/digital_libraries/doc/recommendation/recommendation/pl.pdf ) pisze o digitalizacji, a nie o mikrofilmowaniu. No chyba, że jest jakieś zalecenie Komisji Europejskiej dotyczące mikrofilmowania?
Dlatego też Minister Kultury powołał Zespół do spraw digitalizacji (zob. http://bip.mkidn.gov.pl/bip/document/?docId=576 ). Właśnie po to aby zgodnie z zaleceniami KE wypracować procedury których tak bardzo nam brakuje. Mam nadzieję, że uda takie zasady szybko wypracować. I że zasady te nie będą stanowiły technicznych przeszkód nie do pokonania. Tak ab stanowiły swoiste ubezpieczenie dla decydujących się na digitalizację. Że likwidując pracownię mikrofilmową i przekwalifikowując kadry wykonują przecież zalecenia...
Kazimierz Schmidt

Offline Wojciech Woźniak

  • Moderator
  • st. kustosz(ka)
  • *****
  • Wiadomości: 1132
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #13 dnia: Październik 25, 2006, »
Witam
Pan Kazimierz Schmidt napisał
Cytuj
Decydenci wolą więc nie ryzykować i nie ma im sie co dziwić.


Wydaje sie, że trafił Pan w sedno. Digitalizacja rozbija sie o swego rodzaju inercję, w którą z taką łatwością popada biurokracja. Nie zrobimy nic nowego, choć zgadzamy się, że to i lepsze, i tańsze, i wydajniejsze dopóki nie dostaniemy z góry przepisu (najlepiej od razu rangi ustawy), w którym będzie stało jednoznacznie: "mikrofilmować od dziś nie wolno trzeba skanować". Taki już urok administracji.  
A bardziej serio mogę wyrazić solidarność z Pana nadziejami, że Zespół ds digitalizacji wyprodukuje dość szybko odpowiednie procedury.
Zdaje się, że również pan Kocibrzuch myśli podobnie:
Cytuj
Jestem sam gorącym zwolennikiem kopii cyfrowych, ale patrzmy realnie. Wymaga to fury pieniądzy, by zacząć i drugiej fury, by utrzymywać. Jak do tej pory są głównie konferencje i komisje. Oby coś się z tego wykluło wreszcie. Potrzebny jest cały wielki program, wielkie przedsięwzięcie, a nie "partyzantka".


A jeśli mowa o cenach - próbowałem porównać koszty wykonywania i udostępniania mikrofilmów i skanów. Wszyscy mówią, że skanowanie jest o wiele droższe, ale czy jesli weźmie się pod uwagę cały proces obróbki mikrofilmu, a potem koszty czytników (nie udało mi s się znaleźć cen, a chętnie porównałbym cenę czytnika z ceną komputera) to, przy uwzględnieniu szerokich możliwości wykorzystania skanu może różnica nie jest aż tak porażająca. Czy ktoś pokusił się o takie zestawienie?
Sometimes you eat the bear
and sometimes the bear eats you

d.kostyra

  • Gość
Mikrofilmować czy skanować
« Odpowiedź #14 dnia: Grudzień 02, 2006, »
Kopia cyfrowa jest tańsza o kopii na mikroflmie. Dawno to już zrozumiano w redakcjach, przechodząc na robienie zdjęć aparatami cyfrowymi oraz budowania zbiorów archiwalnych z użyciem baz danych :D