Ostatnio stało się głośno o pewnym ministerialnym piśmie:
https://dorzeczy.pl/kraj/87501/Pan-oszukuje-zakladamy-sie-Po-klotni-w-TV-Republika-wiceszef-MSZ-publikuje-pismo-na-Twitterze.htmlInteresujące dla nas w tym wszystkim jest kto i jak to pismo stworzył, podpisał, przesłał i upublicznił, oraz jak inni tę sytuację oceniają. Ten resort ma nieco specyficzny sposób tworzenia dokumentów wychodzących (ich instrukcja kancelaryjna z 2015 r. jest dostępna w internecie, nie wiem czy jest aktualna ale opisuje te elementy które widać w piśmie) - mają swój system ezd, oprócz podpisów kwalifikowanych używają też podpisów "resortowych", a dodatkowy papierowy egzemplarz pisma wychodzącego jest też zachowywany w składzie. To pismo prawdopodobnie zostało podpisane wewnętrznym podpisem, pytanie jak je przesłano do adresata? Przypuszczam że jako załącznik do maila, przy czym tym załącznikiem był plik tekstowy z systemu, bez danych podpisu elektronicznego. Pani z telewizji która zarzuciła wiceministrowi że nie podpisał pisma, nie czepiałaby się zapewne gdyby zobaczyła skan papieru z maziajem podpisu odręcznego. Zapewne też nie czepiałaby się pliku z podpisem kwalifikowanym.
Wiceminister obiecał opublikować ten dokument i opublikował go jako screen z systemu na twitterze, czym wywołał kolejne uwagi i komentarze (niekoniecznie sensowne - niektórzy zaczęli uwaźać że użyto twittera do doręczenia pisma, inni nawet twierdzić że kod kreskowy zastępuje w tym piśmie podpis).
Juź o podobnych problemach pisalem choćby tutaj:
http://www.ifar.pl/index.php/topic,3665.0.html#msg25290Nie byłoby ich gdyby konsekwentnie posługiwano się podpisem kwalifikowanym i dokumentami elektronicznymi z takim podpisem.
Na koniec zagadka - jakie informacje zawiera widoczny w tym piśmie kod kreskowy?