Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam istotę problemu... Mam podobną sytuację - w każdym bez wyjątku wydziale, ba! w każdym pokoju zalegają sterty dokumentacji, która od 10 lat nie była systematycznie przekazywana. Osobiście walczę z tym od roku, efekty, choć malutkie, ale są. Bezwzględnie nie przyjmuję akt do archiwum, jeśli nie są uporządkowane i nie ma do nich spisów. Naraziłam się tym wielu osobom, które uważają, że skoro są starsze, to mam się podporządkować. Ale nie ma się co łudzić... Takie akta prawdopodobnie zostaną archiwiście do uporządkowania. A zgodnie z instrukcją kancelaryjną obowiązek archiwizacji ma referent na stanowisku pracy. Leży to w jego zakresie obowiązkow, więc nie widzę problemu ze znalezieniem czasu na porządkowanie "swoich papierów". Ten czas po prostu musi sie znaleźć. Przyjmowanie depozytów? Nie rozumiem, co miałoby stanowić depozyt. Akta, wytworzone np. w 2009 r. trafią do archiwum w 2011. Rozumiem, że na niektórych stanowiskach pracy wytwarza się w ciągu roku kilka metrów bierzących akt, ale jeśli wcześniej akta były przekazywane systematycznie, to nie powinno być problemy z miejscem. Tak więc, jeśli ktoś chce przekazać do archiwum "depozyt" w postaci akt, które i tak są przeznaczone do archiwizacji, a jedynym powodem nazwania ich "depozytem" jest fakt, że są nieuporządkowane, to ja bym ich nie przyjęła. Nie dajmy sie zwariować, bo inni zaczną wykorzystywać naszą dobrą wolę i zawalą nas swoją pracą. Ale to tylko moje zdanie...