(...) Cyfrowy Urząd to ślepa uliczka, chyba nawet zintegrowanie go z seodem niewiele by pomogło.
Z jednej strony bardzo mnie to zmartwiło. Ale z drugiej strony Jarek zwrócił uwagę na bardzo ważną rzecz. Jeśli bowiem cyfrowy urząd to ślepa uliczka to by znaczyło że "stary dobry papierowy" jest OK? Chyba że jest jakieś trzecie wyjście?
Wydawało mi się, że konieczność informatyzacji naszego państwa jest celem nie podlegającym dyskusji. Rozważeniu powinny zostać poddane drogi do tego celu. Nie wyobrażam sobie po prostu naszego państwa za 20 lat z urzędnikami tak samo jeżdżącymi codziennie do swoich... szaf pełnych papierów (ładnie to ujął ostatnio Kajetan Wojsyk, że w informatyzacji urzędu chodzi o to żeby ta szafa przyszła do urzędnika).
Leżący przede mną właśnie
papier dotyczący (nomen-omen) projektu zmian w rozporządzeniu MSWiA w sprawie warunków udostępniania formularzy i wzorów w postaci elektronicznej (znak DP-I-0231-1257/08/PK) z dnia 12.12.2008 (data wpisana ręcznie), ma oprócz gryzmołu podpisu jeszcze trzy odręczne adnotacje:
- pierwsza na górze po lewej stronie strony "dot. MSWiA/274/08/DR",
- druga na pieczęci wpływu z MKIDN z datownikiem 2008-12-15 i "16654/08"
- trzecia to gryzmoł, którego już nie jestem w stanie odczytać i który jest najpewniej dekretacją (dodałbym jako poglądowy załącznik, ale od pewnego czasu się nie daje).
Warto dodać, że ów papier jest co najmniej kopią z kopii... z kopii. I mimo to nie lecimy do kart wzorów podpisów żeby sprawdzić czy aby na pewno te osoby postawiły gryzmoły które ... mogły je postawić.
Przyjmujemy za pewnik że trzeba przygotować uwagi do projektu i ufamy informacji na papierze bo wiemy że do jego wyprodukowania posłużyła cała procedura. Możemy przypuszczać że kopia pisma (a może nawet oryginał skoro rozsyłano wg rozdzielnika) znajduje się w teczce DP0231 w Departamencie Prawnym MSWiA, a kolejna kopia została zarejestrowana pod. nr 16654/08 w MKiDN. I na tej drugiej kopii znajdującej się w jakiejś teczce w MKiDN jest oryginał gryzmołu który załączam. Stąd zaufanie do przesłanej faksem (a więc elektronicznie) zawartości pierwotnego papieru.
Nie będę się tu wyżywał wykazując jak czasochłonne (i co za tym idzie - kosztowne) jest takie procedowanie w czasach gdy wszyscy uczestnicy tego procesu i tak mają służbowe komputery.
Dlaczego więc nadal przy tym trwamy? Oprócz oczywistej w Polsce technofobii dotykającej przede wszystkim decydentów tym razem zwrócę uwagę na przepisy.
Jeśli chcemy coś przesłać elektronicznie z podmiotu A do B, to choć honorują one we wzajemnych kontaktach kopię z kopii ...z kopii (byle na papierze bo już skan odpada) to muszą:
- mieć bezpieczne podpisy elektroniczne,
- mieć elektroniczne skrzynki podawcze (każdy publiczny podmiot mieć musi)
- mieć systemy do zarządzania dokumentami elektronicznymi
A co najfajniejsze, przesyłający do MKiDN pismo w postaci elektronicznej MSWiA musiałby skorzystać ze wzoru pisma stworzonego przez ...MKiDN. Gdyby przesyłał to samo do MNiSW to oczywiście powinien skorzystać ze wzoru pisma MNiSW itd. itp. W ogóle nie pomyślano że możnaby ustalić wzór pisma-minimum zawierający jedynie niezbędne elementy struktury dokumentu elektronicznego ustalone w rozporządzeniu wydanym na podstawie ustawy archiwalnej. Więc w praktyce elektroniczne procedowanie okazuje się...jeszcze bardziej czasochłonne i kosztowne. No bo prościej jest skopiować papier niż korzystać w tylu wzorów pism ile podmiotów jest w rozdzielniku. A jeśli jeszcze do tego połowie trzeba by wysłać na papierze a połowie elektronicznie to już w ogóle ... masakra. Łatwiej i przyjemniej jest kserować papier. I mimo deklaracji o nowoczesności wszyscy go chcą. Bo o ileż prościej jest zajrzeć do teczki do dekretacji i podpisu i postawić gryzmoł. I on będzie ważny. I (NIK)t się nie doczepi że nie ma teczki z papierami. Po prostu wygodniej i bezpieczniej. No i nie zapominajmy że gryzmoł stawia się z reguły na pierwszej albo ostatniej stronie a pozostałe nie mają żadnych odręcznych znaków.
Elektroniczna administracja wymusza procedury jakie się Jarkowi nie podobają i on to napisał. Nie wiem czy woli na papierze czy może wolałby mejlem (czego mu w urzędzie nie uznają choć formalnie powinni odpisać że proszą o uzupełnienie wniosku o ... podpis). Tak sobie pomyślałem czy przypadkiem przy tworzeniu przepisów do porozumiewania się za pomocą środków komunikacji elektronicznej nie działa jakaś piąta kolumna miłośników papieru? Bo jeśli porozumienie się z urzędem cyfrowym będzie bardzo skomplikowane i czasochłonne to papier nadal będzie górą.
zob. też.
http://prawo.vagla.pl/node/8268Ot co.
A potem Jarek pisze, że cyfrowy urząd to ślepa uliczka.