Tylko że tak - instytucje publiczne to zwykle takie, które z mocy ustawy mają prowadzić archiwa zakładowe, i zwykle je prowadzą, i to nie od wczoraj. Kultura organizacyjna tych instytucji, czyli również ich kancelaria i sposób postępowania z dokumentacją, mają zatem przede wszystkim oparcie w przepisach. Jeśli nie są one respektowane, to jest to nawet nie tyle wina niekompetencji szefów takich instytucji, co kilkudziesięcioletniej systemowej niezdolności do wdrożenia i egzekwowania tych przepisów, a wszyscy pracownicy tych instytucji wychowali się przecież na takiej niezdolności - bo niby skąd mieli czerpać wzorce? Zwykle jednak system kancelaryjny funkcjonował choćby w ograniczonym zakresie. I nagle oto zamiast próbować wdrożyć go w pełni i do końca, wszczepia się w jakoś jednak funkcjonujący system kancelaryjny takie niby-nowoczesne "coś", wprowadzające przede wszystkim chaos pojęciowy i z sufitu wzięte sposoby postępowania z dokumentacją. I w takim kontekście bardzo mnie cieszy konkluzja pani od auditu przeprowadzonego w mojej instytucji, że generalnie pracownicy olewają iso, a wszystkie te bzdetne "dokumenty" iso są pisane w zasadzie do szuflady - bo dla mnie to znak, że dobrze ich przeszkoliliśmy, że znają swoje obowiązki i, że wykonując je, starają się postępować racjonalnie.